Strony

niedziela, 28 grudnia 2014

Biegamy, biegamy, biegamy...

W związku z zaistniałą, wszechobecną i atakującą nas z każdej strony modą na życie FIT, postanowiłam coś na ten temat napisać. Jako, że wielu z Was na pewno nie ma szans chodzić na siłownię,  do klubów fitness, na baseny itp. wypowiem się na temat najprostszej i najdostępniejszej formy ruchu na świeżym powietrzu - biegu ;)
Mogłabym zacząć standardowo, pisząc jaki bieg ma dobroczynny wpływ na nas organizm, odporność, wydolność, kondycję bla bla bla... Myślę jednak, że z pewnością bardziej zachęci Was fotomotwacja ;p








Od razu powiem, że może nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale mogę podzielić się z Wami tym, co wiem ;)

Po pierwsze, obuwie.
To w czym biegamy ma znaczenie. Odpowiednie buty z pewnością zwiększają komfort treningu, jednak zwykłe trampki na pewno go nie uniemożliwiają ;p Ja polecam w tej sprawie iść na kompromis. Nie kupujmy butów za 300 zł, jeśli dopiero zaczynamy naszą przygodę. bo może się nam to za chwilę znudzić i tylko wyrzucimy pieniądze w błoto. Możemy zainwestować w zwykłe, lidlowe adidasy (które ja również posiadam i serdecznie polecam, nie przemakają, chronią przed zimnem, nie ślizgają się). Ewentualnie można polować na przeceny ;) Kiedy w bieganie "się wkręcimy" wówczas możemy pomyśleć nad zakupem lepszego sprzętu.

Po drugie, początek.
Mamy już buty, możemy zaczynać. Wyjdźmy, przejdźmy się chwilę, zatrzymajmy, rozgrzejmy kostki. Biec zaczynamy powolutku. Nie zwracajmy uwagi na innych. Częstym błędem jest to, że zaczynamy zbyt szybko i gwałtownie, i po minucie nie mamy siły. Myślę, że jak na pierwszy raz spokojnie starczy jakieś 10 - 15 minut biegu.

Po trzecie, regularność.
Postanówmy sobie, że biegamy raz w tygodniu i tego się trzymajmy. Na początek. Z czasem oczywiście można zwiększyć częstotliwość :) Proponuję zapisać sobie na kartce np. "sobota godz. 16.00 bieg" i powiesić na lodówce. Kiedy mamy ustaloną konkretną porę łatwiej nam się zebrać.

Dodając coś od siebie napiszę tak. Bieganie trzeba polubić ;) Ja wciąż czekam na chwilę, kiedy będę biegła, nie myślała o tym, że pocę się jak świnia, że nie mam siły, że jeszcze pół godziny, że jeszcze 5 km, że Słońce, że śnieg. Cóż może kiedyś ten czas nadejdzie, na pewno napisze Wam o tym dodając mega motywujący post ;p Nawet u mnie jednak, osoby która, mimo, że lubiła sport, przed bieganiem na dystans dłuższy niż 100 m, broniła się rękami i nogami, dziś zdarzają się dni, w które sama z siebie, z chęcią idę pobiegać i powiem Wam, że to jest chyba największa motywacja ;D


Bianka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz